Plan był doskonały: sesja ślubna będzie w górach. Na pewno! Ania planowała to bardziej niż
dzień ślubu. Miały być wysokie Dolomity, chmury, słońce i wiatr. Los pisze różne scenariusze,
z którymi można walczyć albo po prostu brać to co nam daje. Ich los jest pisany najpiękniejszą ścieżką
jaką się da. W brzuszku pojawiła się maleńka kropka i plan wymagającej sesji runął.
Czy to źle?
Zupełnie nie!
Przecież w tym wszystkim nie ważne są góry w tle, a Wy.
Dlatego szczyty zamieniliśmy na las, a chmury na zachód słońca.
Byliśmy tuż obok mojego domu, na polance gdzie zdarza się spotkać jelenie.
Była cisza i oni. Wystarczyło.
Światło domalowało całą resztę. I szczerze uwielbiam tę sesję.
Za brak nadęcia, za naturalność, za bliskość i za nich.
Mam nadzieję, że jeszcze pojadę z nimi w Dolomity, w tym lub powiększonym składzie.
W roli głównej Ania i Patryk (nazywani przeze mnie Brykami <3 )
Leave a reply