Wstęp do niezrozumiałego, jak na ten blog, wpisu
Mam bardzo dużo marzeń. Nie będę udawać, że życie w obłokach jest łatwe i że można mieć wszystko czego się zapragnie. Tak naprawdę to automatycznie przechodzę do realizacji, nawet jeśli kilka miesięcy wcześniej plan wydawał się nie do wykonania. Ok, poza fotografią mam jeszcze życie prywatne (dobra, przyznaję, kurczy się z roku na rok i wiecznie wciskać gdzieś swoją pracę), ale w realizacji marzeń fotografia przoduje. Kawa na ławę: jest takie wydarzenie, które wyłania mi się w czeluściach internatu, przypominając co jakiś czas, że to dobry moment na wyjście do świata branżowego. Stąd tworzę właśnie wiersz, ja poetka od siedmiu boleści, o tym jak bardzo nie wiem co właśnie czynię, bo liczę na wygraną w konkursie, który zagwarantuje mi obecność tam.
W skrócie: jest to wydarzenie WedCamp, które pozwala spotkać się masie dobrych, fajnych i kreatywnych ludzi. Co ich łączy? Śluby! Wszyscy siedzimy w tym zanurzeni po samą szyję. Większość żyje tym przez całą dobę, dzień w dzień (jak np ja, czy ktoś w końcu nauczy mnie odpoczywać?!) i gdy sezon ślubny się kończy…. okazuje się, że ma się kilka godzi wolnych… tęskni się… nie wiadomo w co ręce włożyć, bo wszystko traci sens… dobra, trochę przegięłam, ale ogólnie to po sezonie ślubnym powstaje pustka. I takie wydarzenie jest na wagę złota, bo poznawać innych fajnych ludzi, którzy rozumieją twoją zajawkę ślubami… marzenie!
Więcej o WedCamp znajdziecie u organizatorów:
www.eventsplanner.pl
A teraz zapraszam Was na mój piękny wiersz, który pisałam trzymając Kazika na kolanach, wyrywając mu klawiaturę z rączek (tutaj rozbrzmiewa dramatyczna muzyka pasująca do przemocy domowej). Jets to mój kreatywny sposób na dostanie się na WedCamp 5! ENJOY!
PS Szukajcie ukrytego przekazu, sprytnie schowanego pod wytłuszczeniem. Ok, nie jest idealny, ale bądźcie wyrozumiali- tworzyłam to w warunkach ekstremalnych.
Ja, Karolina biorę sobie Ciebie WedCampie za wyzwanie,
i tylko ja wiem jak wielkie jest to moje staranie
o to żeby poznać ludzi poza kategorią konkurencja.
Bo ot, nie zapoznawszy się z regułą zabawy
wysłałam zgłoszenie, nie mając o zaakceptowanie obawy.
I jak wielkie było moje zasmucenie
gdy okazało się, że liczy się jedynie kreatywne zgłoszenie.
A mój mail obija się i dudni mi w głowie
i liczę, że nikt, poza Wami, o jego treści się nie dowie
„Jestem bardzo zainteresowana obecnością na WedCampie”
i przysięgam, na moje początki z obróbką w gimpie
udowodnić sobie jak dobrym można być specjalistą
by nie sugerować się tylko finansową check listą.
Witać drugiego, tej samej branży fachowca,
przybić piątkę, pochillować, wypić wspólnie browca.
Wierzcie mi, daję Wam wszystkim słowo,
czuję się bardzo z tym wierszem niekomfortowo,
bo wśród świata ślubnego czuję się mikro mróweczką
i mogę jedynie pochwalić się moją foto teczką.
Tyle lat przyszło mi bawić się aparatem,
starym gratem, potem lepsza puszka i pożegnanie z automatem.
Po 11 latach harówki, zabawy, wybojów i praktyki
wiem, że żadne bajery, zagrywki i taktyki
nie zastąpią drugiego, dobrego człowieka.
Ten rok to przełamanie lodów, wyjściem do ludzi
i nawet koleszka COVID moich zapałów nie studzi.
Rozmawiam i pracuję z innymi fotografami,
wymieniamy się swoimi branżowymi gafami.
Cały czas myślę i w to głęboko wierzę,
że fotograficzne horyzonty nie tylko zdjęciami poszerzę.
Rozumieją to fotografowie i wszyscy ślubni specjaliści,
że stanie się wielka rzecz: sen o spełnieniu się ziści
jeśli będą otwarci na ten piękny świat,
bo wtedy rozkwitną jak najwspanialszy kwiat.
Przyjmą wtedy każdą dawkę dobrej energii i zabawy
bo np mnie długo nie trzeba namawiać na takie sprawy.
Dlatego drodzy uczestnicy WedCamp’u, powiadam Wam
że zbyt wiele złotych myśli to ja niestety nie dam,
ale jestem dobra w uśmiechanie i dobrą zabawę.
Uf, teraz już mam troszkę mniejszą obawę,
bo pisząc Wam to moje klasyczne masło maślane,
mam nadzieję, że uczestnictwo w spotkaniu będzie mi dane.
Teraz wszystkim ślę uściski szczere,
bo zmieniamy takimi spotkaniami naszą branżową erę.
Leave a reply